Nie będę udawać, że to wspaniały czas zmartwychwstawania, bo katoliczką nie jestem, a żadnego przebudzenia nie widzę, ani nie jestem w świetnym, wiosennym nastroju. Wręcz przeciwnie. Śnieg nas zasypuje, ptaki i zwierzyna marzną i umierają z głodu, ziarna dla zimujących w Olecku już nie uświadczysz, bo przecież „koniec sezonu”, a dzisiejszy wyrok, choć w zasadzie dobry dla Roberta, i tak mnie zdołował, głównie finansowo. Tym gorzej, że wiosna już narobiła smaku, i znowu wsiąkła. Depresja wgniata mnie w ziemię, resztką sił spróbuję coś skrobnąć.
w takiej sytuacji moje życzenia byłyby nieszczere i nieadekwatne
i gdy Ptysio przyszedł i zapolował…
… oddał mój świąteczny nastrój
No dobrze. Mimo wszystko wzniosę się na wyżyny i życzę Wam, aby wiosna w końcu przyszła a wraz z nią wzrost energii, by stawić czoło wszelkim przeciwnościom losu!
A tak już było fajnie!
pranie można było suszyć jak należy
wszyscy się opalali rozkosznie…
koty dostawały z radości, że wiosna, małpiego rozumu…
spacery odbywały się w wiosennym słońcu przy akompaniamencie ptasiorów…
w tym oczywiście żurawi (których więcej w albumie
Nasze żurawie
), ale w sprawie żurawi zapraszam na
zawadzką stronę z żurawiami
24 marca przyleciała nasza pliszka. Wierzymy, że to wciąż ta sama, ale chyba nie od 20 lat:) Bo pliszki co roku wracają na swój dach, więc…
A czego wyście na tym dachu nie widzieli! :) Głównie bociana:) (à propos bocianów, widziałam w poniedziałek jednego na gnieździe przed Olszewem, mam nadzieję, że jeszcze żyje:()Sądzę, że to wina techniki, tego, że teraz prawie wszyscy przeglądają fejsbuka w smartfonie. A co w takim smartfonie widać?? Zwłaszcza, gdy nasz target z bliska już ślepowaty:)
wiem, że tamto zdjęcie było z daleka i komórką, ale przecież widać po samej sylwetce, kto to (mam nadzieję, że nic się jej nie stanie w tę koszmarną pogodę).
Ale gdy chcieliśmy posadzić choinkę po gościach, która zimowała w górkowej wiacie, Robert nie był w stanie wbić łopaty:(
oczywiście wszyscy musieli skontrolować, co robimy, a więcej zdjęć z tej akcji w albumie
Próbowaliśmy posadzić choinkę
I pomyśleć, że jeszcze wczoraj było tak...
Niestety. Nawet wiosna nie jest w stanie zmienić naszej sytuacji. Pewnie jesteście ciekawi ostatniej, poniedziałkowej rozprawy w sądzie, dotyczącej wydarzeń sprzed roku. Nie wyjawię Wam pikantnych szczegółów, bo rozprawa była tajna i nie mogę. A szkoda!:) Miała pewne znamiona niezłej rozrywki, szkoda tylko, że bilety tak drogie;) Dziś było odczytanie wyroku. Robert nie został skazany, postępowanie zostało warunkowo umorzone na rok (pod linkiem wyjaśnienie, na czym polega warunkowe umorzenie postępowania karnego ), czyli najkrócej jak można, a sędzia Mazur, do którego nie możemy mieć cienia urazy, długo uzasadniał, dlaczego nie mógł uniewinnić Roberta. No po prostu nie mógł, bo takie jest prawo. Prawo mówi, że za te trzy wyrazy, które udowodniono Robertowi i których Robert się zresztą nie wypierał, i za popchnięcie sąsiadki (by nie dostała furtką, ale to już nieważne), mniej dostać nie można. Najbardziej bolesny jest zwrot kosztów. I to nie sądowych, tylko prawnikowi, który Roberta oskarżał w imieniu, a który nieźle się ceni. Tym bardziej to podejrzane w obliczu zeznania sąsiada przed sądem, przy okazji poprzedniej rozprawy, ile zarabia, że sąsiadów stać i na takiego drogiego adwokata, i na majątek, którym sąsiedzi kłują w oczy okoliczną ludność, i na bezsensowne usprawnienia swojego raju, i na tych wszystkich pracowników, którzy stawiają i rozbierają, i znowu stawiają legalne i nielegalne budowle… Ale w końcu sąsiedzi mogą mieć bogatą JW ciocię w Ameryce. Co mi do tego. Wolałabym dać na Sonieczkowo niż temu panu. Więcej nie napiszę o nim, bo wiem, że tylko czyha, by mi się dobrać do d. Pozdrawiam serdecznie!;)
a podstawowy powód tej rozprawy, element trwającej już ponad trzy lata sąsiedzkiej prowokacji, jak stoi tak stać będzie… tylko dlatego, że prawo w Polsce jest dziurawe, a nie dlatego, że sąsiedzi czynią właściwie - to padło w uzasadnieniu!
Napiszę tylko tyle, że mimo wszystko, mimo kasy, która przydałaby się na inne ważne sprawy, a którą nie śmierdzimy, mimo satysfakcji, jaką w związku z tym co poniektórzy mali ludkowie i wielkiego serca ŚJ pewnie czują, nie żałuję. Nie żałuję, że tyle godzin sąsiadka musiała słuchać prawdy na swój temat, musiała się wstydzić i mieć świadomość, jak ją ocenia sędzia. Ale nie mam złudzeń, że to wzbudzi w niej jakąś refleksję.
nie mam też złudzeń, że to koniec problemów z tym państwem
No i oczywiście nie wiemy, czy sąsiadka się nie odwoła od wyroku. Robert nie.
nad jeziorem 25.03
Przy tej okazji zaproszę Was na bardzo ciekawą stronę ex świadka Jehowy . Nie ma tam emocjonalnych wpisów odtrąconych przez swych braci i siostry świadków. Suche fakty, dokumenty i opisy, których się nie da podważyć. I tym zakończmy temat na razie.
Poza tym remont w pensjonaciku też jest dołujący. Bo nic tak nie dołuje, jak cementowy pył.
To kolejny remont z cyku „nieplanowany”;) Wszystko przez łuszczące się od lat ściany, sypiącą się farbę i tynk, która wnerwia, gdy się sprząta i psuje dobre wrażenie u gości. Wszystko przez słabą izolację fundamentów w pruskich budynkach gospodarczych. O ile w domu jest OK, to w stodole i oborze, jaką był przed wojną Pensjonacik, sypie się i osiada taki biały nalot. Więc szlifujemy i skuwamy to, co się sypie, żeby już nie miało czym.
Dołujący jest też Pieso. Niestety, czasem jakby już w ogóle nie kontaktował:(
Pieso wchodzi w różne kąty, za szafki, zaplątuje się w suszarki do prania, szczebelki od krzeseł, w krzaki… i tak stoi, aż się go wyciągnie.
Dziś mało się nie przypiekł jak na rożnie:( Wszedł w metalową, rozgrzaną do czerwoności kozę, zahaczył obrożą o klamkę w drzwiczkach od popielnika i przypiekał się przytknięty szyją i uchem. Zaalarmował mnie odgłos sprzączki od obroży uderzającej w kozę. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby mnie nie było w pokoju! :( (Pieso nosi cały czas obrożę, na której ma adresownik, na wypadek, gdyby się zapodział, wyszedł kocią dziurą, ale oczywiście natychmiast obrożę zdjęliśmy)
Z kolei Czarli… eh, szkoda gadać. Przyszła pora na Kudłatą Chatę!
Ela przyjechała we wtorek przed moją pracą. Obejrzała filmiki, które nagraliśmy z momentów, których świadkiem być nie mogła, bo odbywają się w innych porach dnia. Zobaczyła na własne oczy, jak Czarli rzuca się na Roberta, gdy ten wchodzi, i jak spiernicza z domu w panice, gdy ja pójdę do pracy. Już są pewne efekty jej uwag, pozytywne rzecz jasna, a na spisane zalecenia pokonsultacyjne czekamy. I w zasadzie to jedna z pozytywnych rzeczy, która mimo wszystko miała miejsce ostatnio!
No, może jeszcze pewne małe, ale zawsze postępy nad Tulipanem …
I jak zawsze niezawodni pocieszyciele, Misio-Ptysie:
Wspomnieć jeszcze należy o lisie. Można powiedzieć, naszym lisie, bo ma terytorium głównie na naszych łąkach. Znajomy, który przycinał nasze drzewka owocowe w Domku na górce, opowiedział mrożącą krew w żyłach historię. Szkoda, że tego nie nagrał, miałby miliony odsłon na jutubie. Widział, jak pod Domek przyszedł lis, a Burasek, który opalał się w krzakach, wyskoczył z pazurami, aby go pogonić, lis się odgryzł, na co zareagowała Łatka, przybiegła Buraskowi na pomoc i oba koty przepędziły lisa. Ten sam lis przyszedł niedawno buszować w kompoście. Często wyglądam przez okno na karmnik, patrzę, a tu, na psim cmentarzu, jakiś rudy jegomość z kitą!
Ale jak wszedł, skoro u nas wszystko ogrodzone?
wizja lokalna wykazała grube pnie lilaka przewieszające się przez ogrodzenie, Robert zresztą widział, jak lis właśnie tędy zwiewa, bo poszedł lisa przegonić z obawy o nasze drobne koty
No i jeszcze doniosę na Lodzię, bo bardzo Was poruszyło, po co wchodzi pod trampolinę;)
tak, Lodzia pod trampoliną sprząta po kotach;)
Ale jako się rzekło, koniec tego dobrego…
Ten zachód słońca zapowiadał, co nastąpiło:(
widok z gabinetu z 25 marca
No i przyszło.
na jeziorze już nie tak pięknie
Już tak nie gada, jak gadało, gdy było słońce. I generalnie jest paskudnie :(
Teraz pokrywa śniegu jest większa niż przez całą zimę, ale jest ciemno, więc zdjęcia nie będzie.
Oby do wiosny! Czego Wam przedświątecznie życzę i spadam oddawać się dalej depresji :(
I jak zazwyczaj, Wasze reakcje na FB:
Komentarze
Mimo wszystko ośmielam się życzyć przełomu sąsiedzko-meteorologicznego.
To trzeba wiedzieć.
Może żyć w złudzeniu ale nie w szczęściu! Szczęście, rozumiane jako satysfakcja z głębszego sensu własnego istnienia, zapewnia mimo wszystko tylko i wyłącznie dobry kontakt z rzeczywistością (wewnętrzną i zewnętrzną). Inaczej prędzej czy później będzie miał objawy i "szczęście" pryśnie. Ot taka psychoanalityczna prawda;)
Każda religia daje złudzenie, dlatego ludzie wierzą.
Przeważnie także religie mają pełnić rolę czujnego oka, które pilnuje, czy robisz co należy, czyli Superego. Dobre dla tych, którzy sami siebie pilnować nie umieją.
Religia katolicka jest na bakier z pozwoleniem na przyjemność. Przyjemność ważna rzecz, ale nie jest równoznaczna ze szczęściem.
Religia protestancka, z tego co piszesz, próbuje wrobić Boga w uzasadnienie nieprzewidywalności losu.
Dojrzały człowiek (który wszedł w pozycję depresyjną), wie, że to nieuniknione. Nie da się skontrolować przyszłości, nie można wpływać na rzeczywistość tak, by kręciła się wokół nas a więc zawsze była po naszej myśli. Można oczywiście tworzyć takie złudzenie, ale to fałsz. Jesteśmy panami swojego losu tylko w ograniczonym zakresie, w ogólnym rozrachunku dużo więcej od nas nie zależy, niż zależy. A więc szczęśliwej przyszłości nie da się sobie zapewnić. Gdy się dociera do tej świadomości, osiąga się pozycję depresyjną:) nie mylić z depresją, choć uczucia są takie same.
Depresja ma dwa oblicza.
Jedno to depresja wywołana stratą (patrz: ja)
Drugie to depresja obronna, chroniąca przed zrobieniem kroku rozwojowego, np. w pozycję depresyjną a więc w urealnienie siebie i świata. Może też chronić przed własną agresją czy popędem seksualnym.
Amen:)
Mimo wszystko jestem dobrej mysli, bo wiem, ze karma wraca. Nawet wtedy, gdy juz wcale na to nie mozemy lub nie umiemy liczyc. Bo jak mowia Amerykanie: Karma is a bitch.
U nas zima tez wciaz sie szamoce i nie wie, kiedy odejsc. 2 tyg temu mielismy 3 dni lata, az powrocil na 1 dzien snieg, a na 2 tyg niewielki, ale zawsze, mroz! Nooo, zalamac sie mozna.
W zwiazku z tym i owym - nie odmowie Wam zyczen: Wszystkiego Najlepszego na Wielkanoc, dla Was Kochani, Aniu i Robercie!
Dziś po spotkaniu Roberta z naszą panią adwokat trochę nam się zmieniła optyka, ale czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku.